Case #107 - Używając autorytetu, by uniknąć przemocy

 

Kirstie tkwiła w zwiazku, w którym panowała przemoc domowa. Dorastała w dużej rodzinie; nawet jeśli jej ojciec był daleko, pracując przez większość jej dzieciństwa, jej wspomnienia były w gruncie rzeczy dobre. Jej mąż pochodził z wojskowej rodziny. Jego ojciec był matkę. Jego rodzeństwo miało rożne problemy, wliczając w to uzależnienia. Kirstie była dobrą żoną. Prowadziła rodzinny biznes. Pomagała mężowi. Pomagała teściom. Była dla wszystkich - z wyjątkiem siebie. Jej mąż był niestabilny i władczy, ograniczając to, jak często mogła wychodzić z domu. Pomimo tego miał za sobą kilka romansów. Przemoc pojawiła się przy kilku okazjach, jednak ostatni incydent wydarzył się całkiem niedawno, wezwano policję. Chciała separacji, jednak odmówił, mając wspracie swoich rodziców. Powiedziała mu, że jeśli przemoc zdarzy się ponownie, odejdzie. Kirstie miała za sobą wiele kursów samorozwoju, czytała wiele książek, wliczając te o przemocy domowej. Uczyła się troski o siebie na różnych poziomach. Uczestniczyła też w kilku grupowych terapiach. Oczywiście towarzyszyło jej mnóstwo emocji, gdy opowiadała tę historię. Jednym z przeciwwskazań w prowadzeniu terapii jest przemoc domowa. Podczas gdy terpia może być użyteczna we wzmocnieniu osoby, która znajduje się w rolu ofiary, w niektórych wypadkach może pogorszyć sprawę - ponieważ osoba staje się bardziej niezależna, przemoc może wzrosnąć, jako próba wymuszenia kontroli. Nie chciałem więc pracować z uczuciami czy nawet zachowaniami. Nie chciałem przedstawiać strategii. Powiedziałem Kirstie - czego ode mnie chcesz? Powiedziała - wyznaczenia kierunku, w którym mam podążać. Wskazałem, że pewnie miała wiele sugestii ze strony jej przyjaciółek i że jeśli ja jej coś zasugeruje, prawdopodobnie to zignoruje. Uśmiechnęła się, bardzo lekko i już wiedziałem, że to, co mówię jest prawdą. Sprawdziłem to. Spytałem ją z miejsca - czy jeśli znowu cię pobije, odejdziesz? Zamikła, stanęła jak wryta, zaczęła popłakiwać, słabo pokręciła głową. To potwierdzenie, że potrzeba czegoś bardziej dogłębnego. Nie byłem więc delikatny, współczujący, rozumiejący czy wspierający. To zaangażowałoby mnie w pozycję "sympatii", która ostatecznie wcale by jej nie wzmocniła. Wszedłem w rolę autorytetu i powiedziałem jej - 'jest tylko jedna rzecz, którą możesz zrobić". Zwykle wystrzegam się roli autorytetu, ponieważ wolę komunikację opartą na dialogu albo wycofuję się nieco, by zbadać rzeczywistość i wartości klienta. Jeśli mielibyśmy więcej czasu, mogłoby to być użyteczne. Jednak istnieją bardzo realne zagrożenia w związku przesyconym przemocą i byłem zorientowany na bardziej praktyczne rozwiązania. Użyłem więc swojgo autorytetu, by wywołać dramatyczny efekt, skonfrontować się z nią i przetestować jej gotowość do zrobienia czegoś innego. Użyłem teorii biegunowości w Gestalt - istnienie jednego bieguna, zawsze pociąga za sobą istnienie drugiego. Była rozpoznawana jako ofiara/bezsilna/miła dziewczyna. Powiedziałem więc - "będziesz musiała się stać jak twój teść - wojskowy". Mówiłem w ten sposób, używałem języka autorytetu - do którego w pewnym sensie była przyzwyczajona, jednak używałem go w życzliwym celu, a nie po to, by ją skrzywdzić. Wziąłem figurkę osoby, która wyglądała jak partiarcha i postawiłem ją przed nią. Kazałem jej (wróćcie znów uwagę na autorytet), by podeszła i stanęła przez figurką i "stała się" nim. Cała ta autorytarność jest po to, by pomóc jej wkroczyć krok po kroku w jej energetyczną rzeczywistość. Poprosiłem ją, by wobraziła sobie, że jest wojskową. Oficerem, który dowodzi tysiącami, wysyła ich do bitwy. Oficerem, wobec którego jest się absolutnie posłusznym, który wydaje rozkazy, który jest gotów, by poświęcić setki żyć innych. Oczywiście trudno jej było znaleźć się w tej roli, jednak skupiałem jej uwagę, pokazując jak twardo stać, dając jej mentalne obrazy. W pewnym momencie powiedziała "ale mój teść jest bardzo nieszczęśliwy". Powiedziałem - "tu nie chodzi o szczęście, ale o władzę. Chodzi o to, byś weszła w rolę władzy. Nie musisz tam zostawać, zostań tylko tak długo, jak to konieczne, a potem możesz wrócić do miłej i troskliwej siebie". Wyjaśniłem jej, jak w tej roli nie będzie się troszyć o to, czy kogoś zrani swoimi decyzjami. Brzmi to, jak tworzenie w kimś destrukcyjnych zachowań. Jednak w istocie, ktoś taki, jak ona, kto jest rozpoznawany jako bezsilny i "troskliwy", potrzebuje sposobu na to, by wyjść z tej roli, a wejść w przeciwną, tak by mógł działać z siła, by móc bronić siebie. Jedną z rzeczy, których obawiał się jej mąż było to, że ona odejdzie i to właśnie ta siła, której nie chciała ćwiczyć. Gdyby tak zrobiła, skrzywdziłaby go. Jest to więc przykład "strategicznej" umiejętności, umiejętności,które są niezbędne w życiu i związku, tak samo jak umiejętności intymności. Była w stanie utrzymać tę pozycję krótko, po czym zaczęła płakać. Poprosiłem ją więc, by usiadła. Wyjaśniłem jej, że rzeczy, których pragnęła - lepszej komunikacji, bezpieczeństwa, były drugorzędne. Pierwszą rzeczą było odnalezienie jej siły Bez niej nie mogły istnieć pozostałe. Jest postrzegana za miłą osobę. By wyjść z tej sytuacji, musi nauczyć się przyjmować inne podejścia - w tym wypadku dowódcy wojskowego. Mogą znaleźć się ludzie, który sprzeciwiliby się używaniu tak agresywnych obrazów. Jednak ironią jest, że, dopóki nie zdoła posiąść tej bezwzględności i przemocy sama, dopóty nie będzie w stanie stanąć po swojej stronie i móc chcieć go opuścić. Dopóki nie będzie tego chciała, dopóty będzie się "dostosowywać" i wszystko przyjmować - prawdopodobnie przez długi czas. Kobiecie może zając wiele lat, by opuściła związek przepełniony przemocą domową. Wyjaśniłem jej więc, że musi ćwiczyć tę nową tożsamość codziennie. Zdjąć swoją biżuterię, włożyć męskie ubrania. Znaleźć swój autorytet i siłę. Potm, kiedy będzie w pełni gotowa, zaplanować - strategicznie - spotkanie z jej mężem, gdzie będzie mogła w pełni wejść w swoją siłę i "wyłożyć kawę na ławę". To rodzaj komunikacji, do którego był przyzwyczajony ze strony jego rodziny i który prawdopodobnie szanuje. Byłbym za tym, by go opuściła (czyli go skrzywdziła), weszła w swoją siłe i dostarczyła tę wiadomość, gdyby to mogło cokolwiek zmienić. Zgodziła się. Tak więc w tym przypadku, siła była podstawą, a wszystko inne szło za nią. Terapia musi umieć płynnie się dostosować, by przyjąć takie podejście, którego wymaga sytuacja. Pracując z jej uczuciami byłoby nieodpowiednie, zakładając że kontestem jest przemoc. Niezbędnym było, by przejść do tego kontekstu i odsunąć od jej zafiksowanej pozycji, pozwolić zdobyć szacunek - i posłuszeństwo - jej męża.

 Posted by  Steve Vinay Gunther